Jest na świecie
taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami.
Nie można
go nikomu wytłumaczyć.
Nie mogąc przybrać
żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas
bezwietrznej nocy.
Powiedz, jak długo mam znosić samotność ?
***
Leniwie podniósł swoje powieki. Pierwsze co zobaczyły jego oczy to odrapany i
obskurny sufit. Leżąc tak chwilę, obserwował. Brązowa farba na suficie, w wielu
miejscach popękana, odklejała się od murów. Uwagę chłopaka przykuł dość
sporawych rozmiarów, płat farby.
Znajdował się centralnie nad jego twarzą.
‘’Jak wrócę to muszę to usunąć. W końcu kiedyś spadnie mi to
na głowę. ‘’ – pomyślał podnosząc się do siadu.
Wzdrygnął się gdy jego stopy zetknęły się z zimną, kamienną podłogą. Nie
czekając długo naciągnął na stopy ciepłe skarpety po czym założył buty i
skierował się do wyjścia. Przed opuszczeniem pomieszczenia przeczesał
zwichrzone włosy. Wyszedł na korytarz. Wszechobecną ciszę przerywało jedynie
miarowe stukanie jego butów, które niosło się po całym budynku, docierając
nawet w ciemne zakamarki lochów. Chcąc jak najszybciej wydostać się z siedziby
wszedł do kuchni i od razu swe kroki skierował do półki z chlebem, nie zważając
nawet na to czy ktoś znajduje się w pomieszczeniu.
- Eren Jaeger . – Zza pleców doszedł go donośny baryton.
Przestraszony i zdezorientowany za razem wypuścił trzymany w rękach chleb na
znajdujący się przed nim blat, i gwałtownym ruchem obrócił się do swojego
rozmówcy. Widząc siedzącego przy stole, z parującym kubikiem napoju,
blond-włosego mężczyznę, chłopak zasalutował. Stojąc na baczność wpatrywał się
w jeden punkt nad głową swojego
przełożonego. Panującą ciszę przerwał
śmiech jednej z osób znajdujących się w kuchni. – Nie musisz być taki spięty i
poważny. – mówił nie przestając się śmiać. – Eren, pamiętaj, w tej siedzibie
panuje rodzinna atmosfera, więc nie musisz traktować mnie jakoś specjalnie.
Mamy być dla siebie oparciem.
-Zrozumiałem. – Rozluźnił ciało i opuścił ręce wzdłuż ciała.
Zerknął na Erwina.
-A co z ciebie taki ranny ptaszek, co ? – z uśmiechem dalej
zagadywał chłopaka.
- Przyszedł po chleb na śniadanie, sir.
- Nie potrzebuję formułek grzecznościowych, już mówiłem, nie
wymagam od was jakiegoś specjalnego traktowania. Po prostu zwracaj się do mnie
po imieniu. – Przybliżył filiżankę do ust i pociągnął z niej potężny łyk
herbaty. Spojrzał na zdezorientowanego chłopaka. – Więc jak będzie ?
-Ale to wykracza poza moje….
-Jestem Erwin. – Podniósł się z zajmowanego miejsca i
podszedł do stojącego koło szafek chłopaka.
Stanął naprzeciw niego i wyciągnął
prawą dłoń. – A ty ? - Z dość widoczną
chwilą zawahania brunet spoglądał to na twarz, to na rękę swojego dowódcy. W
końcu z pewną obawą podał drżącą rękę. Podniósł wzrok i spojrzał na twarz
starszego mężczyzny.
-Eren.
-Tak więc Eren, przyjacielu, zjedzmy razem śniadanie.
Czy znikoma bliskość lub też zwykły kontakt z inną osobą,
może zapewnić wybawienie ze szpon ciemności ? Czy może spowodować to, że
ucieknę z nicości ? Czy spowoduje to, że wyrwę swe serce z kajdan samotności ?
‘’Proszę stań się moim światłem, które odgoni ode mnie
otaczającą mnie ciemność”.
Pomyślałem, że to za wiele. Jednak coś mi się w końcu
powinno należeć. Z drugiej strony, nie mogę wykorzystać jego dobroci do
własnych celów. Ale czy oni nie robią tego z mną?
Drażniące myśli kołatały się po mojej głowie. Wracałem
właśnie do pokoju po posiłku. Po
posiłku, który po raz pierwszy od pobytu w siedzibie zjadłem z kimś.
‘’Erwin.”
-Czy mnie uratujesz ?
‘’Dzisiejsze śniadanie było smaczne”. – Z uśmiechem na
ustach ponownie zatopiłem się w czeluściach mojego pokoju.
***
- Petra, czy nie uważasz, że ten młody jest dziwny ? Szwęda
się po siedzibie i gada dziwne rzeczy sam do siebie. – Erd spojrzał na idącą obok niego
kobietę.
- Um… tak. – padła krótka odpowiedź kończąca temat Erena.
- Czy ty przypadkiem mnie nie olewasz ? – zdenerwowany
mężczyzna przystanął łapiąc kobietę za rękę, tym samym wymuszając na niej
postój.
- Erd, daj spokój. – Petra przewróciła oczami, westchnęła
ostentacyjnie i wznowiła chód. – Myślę, że chłopak nie jest taki straszny jak
się wydaje.
- Co ty gadasz ?! Zwariowałaś czy jak ? – Reakcją na słowa
koleżanki z oddziału, były ogromne koła zataczane rękami w powietrzu i
przezwiska rzucane pod adresem Erena. – Przecież to zwyczajny… potwór. On nie
jest człowiekiem. Jest czymś co powinniśmy jak najszybciej zabić i wytępić.
-Czy to, aby nie za ostre słowa ?
Dwójka speszonych rozmówców odwróciła głowy, w kierunku
trzeciej osoby. Doskonale wiedzieli kim ona jest. Znali ją już na wylot,
poznaliby nawet kroki stawiane przez ów osobnika.
-Erwin…
-Nie zapominajcie, że to jeszcze dziecko, na które zostało
zrzucone zbyt wiele.
Nie wiem, czemu zaczęłam czytać. Od dawna szukałam dobrego opowiadania yaoi, ale nigdzie nie mogłam znaleźć czegoś na podstawie anime/mangi. A tu proszę, jeden z moich ulubionych paringów na tapecie!
OdpowiedzUsuńCo mogę powiedzieć? To, co piszesz, dobrze się czyta. Zdarzają się błędy interpunkcyjne i powtórzenia (te drugie częściej), ale to do czasu aż spikniesz się z jakąś betą, która użyczy ci pomocnego pióra. W poprzednim, um... rozdziale, prologu? podobał mi się motyw rozpoczęcia tekstu, gdzie praktycznie do czwartego akapitu nie wiedziałam, kto jest głównym bohaterem. Lubię takie trzymające w ciekawości (bo napięcia jeszcze nie było) momenty. Fajne dialogi, świetne przemyślenia o samotności. Faktycznie, Eren mógł miewać podobne podczas pobytu w bazie Zwiadowców.
Nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Liczę na trochę więcej opisów postaci! Pozdrawiam.
PS: Szablon będzie gotowy już w poniedziałek (mam nadzieję!).
PPS: Polecam wyłączyć w Ustawieniach przymus weryfikacji obrazkowej; niektórym ludziom nie chce się przepisywać kodów, dlatego nie komentują (mówię oczywiście z doświadczenia).
Przeczytałam, ponieważ zobaczyłam Twój nowy szablon od Frustacji (który jest genialny) :) Ja osobiście nie przepadam za parringiem Ereri, wolę Erwin x Levi, ale cóż... Zapowiada się ciekawie :) Niestety robisz sporo błędów, a jako że jestem betą - wyłapuję je z przyzwyczajenia. Ale mam nadzieję, że opowiadanie będzie dobre, bo będę je czytała. Czekam tylko na pojawienie się Levi'a ;p
OdpowiedzUsuńKochana, szablon dla ciebie jest w tej notce, gdybyś nie mogła go znaleźć:
OdpowiedzUsuńhttp://szablonownica.blogspot.com/2014/05/1262-is-there-cure-for-this-pain.html
Lepiej go wstaw, bo niedługo może stać się wolnym!
Nice
OdpowiedzUsuńPukanie do drzwi.
To właśnie przerwało Megan intensywne poszukiwania ostatniej szkockiej w domu. Zgasiła światła, chwyciła psa i rzuciła się za kanapę, nasłuchując.
- Widzę cię przez okno - usłyszała w końcu odkrywczą uwagę Sama.
Powoli odwróciła się do holu wejściowego i dojrzała wlepionego w szybę Sama, a kilka metrów za nim całą trójkę jego przydupasów.
- Wcale mnie nie widzisz - odparła od razu tego żałując. - Won stąd!
- Wybacz, ale jeżeli uważasz, że nie umiem wyważyć z chłopakami drzwi, to się mylisz... Już kilka razy w życiu tego dokonałem - zakpił. - My chcemy tylko porozmawiać - dodał błagalnie.
- Ilu was jest? - spytała jak najmniej łamiącym się głosem.
- Czterech - odparł grzecznie.
- To możecie porozmawiać między sobą - ucięła krótko i na temat. Niestety odpowiedź ta była niewystarczająca, co wnioskowała z kolejnych tortur nad drzwiami. Przeniosła ze strachem wzrok na klamkę i jednym gwałtownym ruchem otworzyła mu. Zawiesiła się niezdarnie o framugę i wypięła się w dogodnej pozie. - Czego..? - wydukała, patrząc mu prosto w oczy z zamiarem wyperswadowania jakichkolwiek poczynionych co do niej planów. Po czym spuściła wzrok na trzech pozostałych pajaców stojących tyłem do nich. Całe te trio podrygiwało zniecierpliwione, jakby dokądś się spieszyli. Przewróciła zniecierpliwiona oczami i oparła ciężar ciała na ramie drzwi.
- Wiesz, zabawna historia... Trudno mi to powiedzieć, ale muszę cię porwać.
->>>>> http://sineserce.blogspot.com
Masz świetny styl pisania. Miło się czyta. Mam nadzieję, że będzie dużo Petry w Twoim tworze. Ale, nadzieja matką głupich. Czekam na więcej i życzę weny~
OdpowiedzUsuń